Bratysława- Poprad- Zakopane- Kraków.

29 07 2008

Tatry Wysokie. Nasi tu byli!

Tatry Wysokie. Nasi tu byli!

Ze Stambułu do ukochanego Krakowa jechaliśmy aż 9 środkami transportu! Tramwajem do metra, metrem do autobusu, autobusem na lotnisko. Czekaliśmy, spaliśmy tam kilka godzin? Potem lecieliśmy samolotem do Bratysławy. Z lotniska w Bratysławie, autobusem na dworzec kolejowy, skąd myśleliśmy, że będzie mnóstwo pociągów do Krakowa. A nie było J Pojechaliśmy więc pierwszym lepszym pociągiem, który jechał w nasze okolice, do Popradu- w Wysokie Tatry. Przez kilka godzin w pociągu spaliśmy lub staliśmy na korytarzu obczajając migającą zieleń za oknem. Takiego nasycenia tego koloru nie widzieliśmy od miesiąca!

Z Popradu pojechaliśmy autobusem na Łysą Polanę. Z Łysej Polany, gdzie nie ma już przejścia granicznego (Shengen!) busikiem do Zakopanego. Co nas zaskoczyło to, to że wysiadając ze słowackiego autobusu przyleciał Pan krzycząc: Zakopane! Zakopane! Złapał nasze plecaki i wrzucił do busika. Skądś to dobrze znaliśmy ? libańskie i syryjskie podróże busami wyglądały dość podobnie. Z tą różnicą, że teraz przynajmniej wiedzieliśmy, dokąd zmierzamy!

A z Zakopanego jak się domyślacie? wsiedliśmy w Szwagropol i jazda do Krakowa!

Powrót do naszej rzeczywistości był dość trudny. Miałem dziwne poczucie oddalenia od tego, co tu się dzieje, przyzwyczajenia do innego rozumienia zasad, którymi rządzą się relacje między ludźmi. Dość powiedzieć, że zajęło mi dwa dni, zanim poczułem, że jestem gotowy sensownie odzywać się do znajomych. Wszystko wydawało się takie nowe, nieadekwatne. Na szczęście nie musieliśmy od poniedziałku iść do pracy- po kilku dniach przygotowań, czekała nas mega biba ślubna brata Misi. To wystarczyło, by z siłą wodospadu wtopić się w polską kulturę. Oj, wystarczyło?

Chyba największą zdobyczą tego wyjazdu- oprócz przyjaźni z syryjską rodziną, tysięcy fotek i niezapomnianych miejsc- było poczucie, że ?to na czym się skupiamy, staje się naszą rzeczywistością?. Naszą rzeczywistością przez kilka tygodni był świat arabski, specyficzny- dla europejczyka- sposób myślenia i działania. Ale w gruncie rzeczy, ludziom których poznaliśmy w Syrii, Libanie, chodziło o to samo- by móc bezpiecznie żyć i cieszyć się bliskością z innymi, małymi i dużymi sukcesami (które mierzyć można nieskończoną ilością miar).

Tak się złożyło, że kilka tygodni po powrocie z Syrii, rozpoczęliśmy udział w międzykulturowym projekcie w British Council, w ramach którego pracowaliśmy metodą Appreciative Inquiry. Jedną z założeń tej metody jest to właśnie stwierdzenie ?What we focus on, becomes our reality?.

To jest chyba sens podróżowania. Skupić się na jakiś czas, na innej rzeczywistości. I uznać ją za swoją. Przeżywać ją.

Misia i Karol- następny trip już w planach!

Misia i Karol- następny trip już w planach!

A dla Was, którzy przeczytaliście tego bloga- dzięki za przeżycie tej podróży razem z nami!

Misia i Karol.



Stambuł. Relaks z bombami w tle.

27 07 2008
Niebieski Meczet, Stambuł, Turcja   Niebieski Meczet, Stambuł, Turcja

Miesiąc podróżowania odcisnął już swoje piętno na naszym eksploracyjnym ciśnieniu- głównie więc odpoczywaliśmy w parku ? siedząc na ławce, albo obserwując Turków, spacerujących po nabrzeżu, łowiących ryby w Bosforze; albo jedząc kebaby i oglądając pokazy muzyki zsynchronizowanej z fontannami? Wszystko to było dość osobliwym doświadczeniem- mimo że Stambuł najeżony jest wybitnymi turystycznie miejscówami, większość z nich już nas nie pociągała- coraz częściej myśleliśmy, by jak najszybciej znaleźć się we własnym łóżku, pójść do dobrze znanego sklepu (i nie musieć się targować o każdą cenę), kupić dobrze znany polski chleb, porozmawiać w dobrze znanym polskim języku? By wreszcie wszystko albo prawie wszystko było swojskie, przewidywalne i spokojne. Mniej śródziemnomorskie, nie tak bardzo arabskie.

Zaraz po przyjeździe znaleźliśmy hotel po 15 lira za nocleg. Cena była hiperniska a warunki- dość ograniczone w swym wypasie. Spaliśmy jak często już bywało na dachu hotelu? ale tym razem dach był odkryty. Z rana obudziło nas słońce, więc szybko zwinęliśmy się i poszliśmy w miasto.

Tureckie słońce o poranku. Ostatnie chwile snu :)

Tureckie słońce o poranku. Ostatnie chwile snu :)

Ostatni wieczór w Stambule spędziliśmy relaksując się na dachu naszego hotelu. Wyposażyliśmy się w dwa piwka Efes (które po miesiącu innych, niż alkoholowych, wrażeń, zrobiły robotę taką, jak 6 piwek w Polsce). Leżeliśmy sobie pod gołym, rozgwieżdżonym niebem, spoglądając na Bosfor, paląc przywiezioną z Syrii shishę, gdy zadzwonił telefon. Hmm? Telefon? Tata? ? pomyśleliśmy. Okazało się, że kilka minut wcześniej w Polskiej TV podali informacje o zamachach w Stambule. Wybuchły 2 bomby. Zginęło 17 osób. Byliśmy zaskoczeni- my tu zapodajemy niebiański relaks, a w polskich i światowych mediach ostra zadyma, że w Stambule atakują islamscy fundamentaliści (poszło o to, że Turcja udostępnia swoje lotniska amerykańskiemu lotnictwu, które bombarduje cele w Iraku). Kolejna lekcja o tym, jak obraz w mediach różni się od tego ?na miejscu?.

Małżeński spacerek

Małżeński spacerek

Łowienie podwieczorku, Stambuł

Łowienie podwieczorku, Stambuł

Dzień później odwiedziliśmy informację turystyczną, żeby dowiedzieć się jak poważna była akcja z zamachami- miły pan z wąsem wyjaśnił, że zamachy miały miejsce na obrzeżach miasta, na warzywnym targu. Młody koleś z hotelu dorzucił tylko- ?nie martwcie się tym. Im tylko o to chodzi, żebyście się przejęli i przywieźli do domów informację, że wszyscy tu żyjemy w strachu. Wyjrzyj na ulicę- widzisz tu jakiś strach? Ja nie. Widzę fajne kobitki- o, z tą 3 dni temu miałem fajną przygodę, dlatego tak nieśmiało patrzy. Jest z Norwegii!?.

A co zwiedziliśmy w Stambule? Niebieski Meczet  - niesamowity, zapierający dech w piersiach meczet z początku XVII wieku i jedyny jaki widzieliśmy z 6 minaretami. Legenda głosi, iż 19-letni Sułtan Ahmed nie dogadał się z architektem, któremu zlecił wybudowanie jednego złotego (“alt?n”) minaretu, a architekt zrozumiał (“alt?”), czyli sześć. W sumie wyszło to Stambułowi na dobre ? gdy słyszy się śpiew wzywający na modlitwę to aż nogi rwą się na spotkanie z Najwyższym! A skąd nazwa meczetu? Od pięknych niebieskich fajansowych płytek z Izniku, którymi pokryte są ściany. Meczet jest ciągle ?czynny?, co oznacza, że wierni ciągle przychodzą się tam modlić. Obowiązują stroje klasyczne ;) choć nie jest tak restrykcyjnie jak w Syrii. Rozdawane przy wejściu błękitne chusty przysłonią nasze odsłonięte kończyny.

Blue Mosk- Niebieski Meczet. 5 z 6 minaretów w akcji.

Blue Mosk- Niebieski Meczet. 5 z 6 minaretów w akcji.

W ormiańskim kościele

W ormiańskim kościele

Obczajaliśmy też Kościół Ormiański ? za dużo o nim nie wiemy ? ormiański odbiega od alfabetów załadowanych na naszego mózgowego twardziela. Niemniej, ciekawie było patrzeć na jeszcze jeden, oprócz naszego i arabskiego, alfabet.

Nie udało się nam zwiedzić Hagia Sofii, która od 1934 ma charakter wyłącznie muzealny i zamknięta jest w poniedziałki. To powstały w VI w n.e. Kościół Mądrości Bożej ? najważniejsza świątynia w cesarstwie bizantyjskim, w 1453 po zdobyciu Konstantynopola (dawny Istambuł) Turcy przekształcili ją w meczet. Jako że Hagia Sofia wybudowana została jako kościół chrześcijański, jej oś jest odchylona o 10° od tradycyjnego w islamie ułożenia budynków sakralnych. Jedna z kolumn wewnątrz budynku jest nazywana ?płaczącą kolumną?- co jakiś czas wycieka z niej odrobina wody. Legenda głosi, że każdemu, kto włoży kciuk w otwór znajdujący się w płaczącej kolumnie i pozostałymi palcami uda się wykonać pełen obrót a kciuk ?po zabiegu? będzie wilgotny ? spełni się życzenie!

Widzieliśmy też Obelisk Egipski ? zwany także Obeliskiem Teodozjusza, jego powstanie datuje się na XV wiek p.n.e.!! Faraon Totmes III kazał go wybudować by uwiecznić swoje zwycięstwo nad Mezopotamią. A do Stambułu przywieziony został z Egiptu przez Teodozjusza I. W drodze powrotnej do hostelu natknęliśmy się na Kolumnę Wężową, która symbolizowała zwycięstwo Greków nad Persami w bitwie pod Platejami w 479 p.n.e. Konstantyn Wielki w 324 przywiózł ją z greckich Delf i umieszczona została na stambulskim Hipodromie. Niestety w czasie jednych z zamieszek głowy trzech wężów wieńczące kolumnę zostały odtrącone ? jedna znajduje się w British Museum, jedna w Muzeum Archeologicznym w Stambule.

Ostatni zachód słońca. Stambuł.

Ostatni zachód słońca. Stambuł.

W tym jednym z największych miast świata (ok. 10 mln mieszkańców!) cieszyliśmy się wreszcie odrobiną zieleni i trochę większą swobodą, jeśli chodzi o strój. Nareszcie mogłam pokazać choć odrobinę dekoltu ;)

Miasto ma wspaniałą komunikację miejską ? tramwaje, autobusy, metro wszystko jest cudnie skoordynowane i dopasowane. Przyjemność z podróżowania da się odczuć na każdym kroku. Śmieszny myk jest z biletami ? nie ma jako takich biletów- są żetony które kupuje się przed przystankiem- kosztują 1,3 YTL. 

W 2010 Stambuł będzie Europejskim Miastem Kultury ? myślę, że warto będzie tu zawitać. To miejsce jest tak różnorodne ? w 2 dni zobaczyliśmy tylko namiastkę jego wspaniałości, chcemy więcej!