Shahba i Qanawat. Welcome to Syria?
18 07 2008Oprócz nasiąkania syryjskim stylem życia, przez parę dni spędzonych w Al Suedzie zdążyliśmy zwiedzić okolice. Najpierw wybraliśmy się na spacer po mieście i- prowadzeni przez mapę- próbowaliśmy dotrzeć do ruin, rozsianych po różnych punktach miasta. Definicja ?zabytku? znowu nabierała nowego znaczenia- prawie wszystkie ruiny, części akweduktów czy innych budowli z czasów starożytnych, były obudowane innymi, współczesnymi budynkami. Zdarzało się, że w opisanym na mapie miejscu nie mogliśmy zauważyć nic, co świadczyłoby o zabytkowości miejsca- jednak po zejściu po stromej skarpie, znaleźliśmy się w korytarzu, który prawdopodobnie był kiedyś wejściem do dużego pomieszczenia- może domu lub świątyni? Z jednej strony to miłe, że Suedczycy nie robią wokół zabytków zbędnej bufonady. Z drugiej jednak- serce się krajało na widok miejsc o mega wartości historycznej (a przynajmniej takim potencjale), które niszczeją nie w wyniku nadgryzienia zębem czasu, a dlatego że nie są szanowane. Cóż, także taką Syrię należało poznać.
W Al Sueda znajduje się muzeum, w którym zgromadzono najcenniejsze z okolicznych odkryć- kamienne rzeźby, mozaiki i kawałki ozdobnych kolumn. W muzeum pracuje kilkunastu strażników, a gdy tam przyszliśmy (udało się za drugim razem, bo dzień wcześniej muzeum było zamknięte, bez podanej przyczyny), byliśmy jedynymi zwiedzającymi. Podobnie jak w Apamei, cały czas chodził za nami nasz anioł stróż, uważnie patrząc czy nie robimy zdjęć. Nie robiliśmy więc, chociaż eksponaty- szczególnie gigantyczne mozaiki- naprawdę wymiatały. Jeśli będziecie w okolicy, warto zajrzeć do muzeum. Uzbrojcie się tylko w cierpliwość .
Następnego dnia Waeil chodził jakiś struty. Wyczuliśmy, że coś się wydarzyło, ale początkowo nie chciał z nami o tym rozmawiać. W końcu, wieczorem, przekonaliśmy go i opowiedział nam co się stało. Rano zadzwonił do niego komendant policji i wezwał na przesłuchanie. Prawdopodobnie w dniu naszego przyjazdu, gdy Waeil zagadywał do Misi na placu w centrum miasta, jakiś policjant obserwował całe zdarzenie. Odnotował ten fakt i doniósł przełożonym, że mieszkaniec Suedy rozmawia z nieznajomymi, którzy podają się za turystów. Podobno Waeilowi zadawano dziesiątki pytań na nasz temat- czy przejrzał nasze paszporty, czy upewnił się, że nie jesteśmy wysłannikami Mossadu lub po prostu Żydami chcącymi działać na szkodę Syrii? Czy wie, że nie ma prawa udzielać noclegu nikomu spoza Syrii- bo mogą to być osoby zagrażające bezpieczeństwu Państwa?
Waeil uznał te pytania za bezsensowne, tłumacząc że po prostu jest gościnny i chciał pomóc przyjezdnym. Skończyło się na tym, że następnego dnia miał dostarczyć kopie naszych wiz do Syrii, by uspokoić policjantów. Zdecydowałem się pojechać razem z nim na posterunek, żeby pan naczelnik na własne oczy zobaczył turystę i mógł przekonać się, że zła czynić nie mamy zamiaru.
Gdy wysiedliśmy z taksówki, od razu zbliżyło się do nas dwóch panów z kałachami. Waeil wyjaśnił, że jest umówiony, mnie jednak nie pozwolono zobaczyć się z naczelnym. Czekałem więc w policyjnej stróżówce, gdzie policjanci uśmiechali się do mnie, pili mate, częstowali mnie fajkami i oglądali Al-Jazeerę, bo właśnie informowano o ważnych wydarzeniach w Libanie. Nic z tych wiadomości nie rozumiałem, ale fakt że w TV pokazywali przywódcę Hezbollahu- Hassana Nasrallaha na żywo, był znaczący (przywódca Partii Boga pojawia się przed kamerami tylko w wyjątkowych okolicznościach). Szczególnie, że planowaliśmy prosto z Al Suedy pojechać do Bejrutu i Trypolisu.
Waeil wrócił z rozmowy z naczelnikiem zdenerwowany, miał jednak dobre wieści- policjant, po obejrzeniu naszych paszportów, przeprosił za kłopot i zakończył rozmowę ?Welcome to Syria?. Waeil był wściekły, że jego postępowanie jest w taki sposób kontrolowane. ?Donkey police, monkey policemen? powtarzał. Wróciliśmy do domu i rozładowując napięcie, robiliśmy sobie jaja z policyjnej nieufności do obcych. Jednak całe to wydarzenie zapukało nam w czaszki, przypominając: ?Daleko tu do wolności, gościu?.
W ramach odreagowania wybraliśmy się do pobliskiej mieściny Shahba, gdzie widoczne są pozostałości po marzeniu jednego z rzymskich imperatorów- Marcusa Juliusa Philippusa (kręcił rzymskim interesem w latach 244-249 ne.), by uczynić z Shahby ?drugi Rzym?. Do dziś zachowaly się budynki , zbudowane z ciemnych bazaltowych bloków- amfiteatr, część łaźni, jest też muzeum mozaiki. Zresztą, jedna z zasłyszanych historii mówi o tym, iż nazwa Shahba oznacza ?czarne miasto?- faktycznie, kolorystyka ulic i budynków jest mroczno-interesująca.
Kolejny dzień to szybka wizyta w Qanawat- miasta dającego radę najlepiej w I-III w. ne. Podobnie jak Shahba w bazaltowym kolorze, z dobrze zachowaną świątynią Heliosa i szczątkami świątyni Zeusa. Część wykopavek i pozostałości po akweduktach rozsiana jest po okolicy, trzeba się przespacerować by do nich dotrzeć. Do najokazalszej części wjazd kosztował nas 10SP (studen price, my friend). Całość jednak jest bardzo niewielka, Qanawat można z powodzeniem obejrzeć w 1-2 godziny.
Kategorie : Uncategorized