Welcome to Syria
9 07 2008Najczęściej proponowanym, jeśli nie jedynym autokarowym połączeniem z Turcji do Syrii jest przejazd przez Adanę do miejscowości Antakya (50L). Powyższa podróż między Kapadocją a Antakyą trwa prawie 12 godzin, dlatego warto zarezerwować sobie dobre i wygodne miejsce. Na szczęście tureckie autokary są dość wypaśne, a podczas podróży można liczyć na wodę i darmowy poczęstunek.
Nasz ostatni autobusowy trip w Turcji przebiegał bez niespodzianek. Ale gdzieś, w powietrzu, wisiało przeczucie, że Syria będzie trochę inna niż wszystko to, co zobaczyliśmy w kraju Ataturka…
Przekraczanie granicy syryjskiej ma w sobie coś z kowbojskiej opowieści o powojennej Europie. Właściwie można być pewnym, że na naszych oczach będzie miała miejsce jakaś ciekawa akcja. W słabym położeniu są w szczególności Amerykanie, którzy- jako przedstawiciele ciemiężącego Syrię i jej sojuszników reżimu, traktowani są wyjątkowo upierdliwie. Dwie panny z USA, które widzieliśmy, około godziny spędziły w biurze celników, zapewnie wyjaśniając, że nie są szpiegami i nie mają zamiaru przeprowadzić w Syrii zamachu stanu. Poza faktem, że każdy na granicy może liczyć na specjalne traktowanie, atmosfera na przejściu granicznym jest dość wyluzowana- dużo Syryjczyków siedzi sobie na ławkach, paląc papieroski i przyglądając się turystom. Celnicy i policjanci (których jest 3 razy więcej niż osób przekraczających granicę) chodzą wokół, witając się z przybyszami miłym “welcome do Syria”. Co jakiś czas pojawi się sprzedawca herbaty lub kawy- pierwsze wrażenia były dość obiecujące.
Mieliśmy sporo czasu na obserwowanie granicznych zwyczajów- w sumie na granicy spędziliśmy ponad 2 godziny, bo Tajwanka która jechała z nami autokarem, musiała klarować, że nie jest Chinką. Nie było to takie proste, bo na jej paszporcie widnieje napis “Republic of China. Taiwan.
Po wymianie kasy na syryjskie funty (100sp to ok. 4,5pln) ruszyliśmy w końcu w stronę Aleppo. Podróż autokarem znów była pouczająca- kierowca zmienił bowiem styl jazdy na bardziej zdecydowany, każdy manewr zdawał się mówić ?hej robaczki, ja mam tu największą furę?. Strategia działała, osobowe robaczki zjeżdżały na boki drogi, a my śmigaliśmy jakieś 120km/h, rzadko zwalniając. Wjeżdżając do Aleppo zobaczyliśmy wielki znak ?Welcome to Halep, world heritage site?. Gdy wysiedliśmy z autokaru (powiedziano nam, że to dworzec autobusowy, choć nic na to nie wskazywało), wraz z poznanymi wcześniej pasażerami poszliśmy w stronę centrum miasta. Zupełnie inny wygląd miasta, niesamowite gorąco (ok. 42 stopnie), bardzo jasne światło odbijające się od jasnobrązowych budynków, właściwie brak zieleni i brak informacji o tym, jak się odnaleźć… Szok kulturowy- sporo mieliśmy do wzięcia na klatę już na chwilę po przyjeździe.
Tak się złożyło że miałem tego dnia na sobie koszulkę Reprezentacji z małym orzełkiem na piersi. I gdy przechodziliśmy przez jedno ze skrzyżowań, ktoś zagadał do mnie po polsku. Ekipa opowiedziała nam w którym miejscu mieszkają, jak mniej więcej kształtują się ceny (300SP za pokój bez wypasu, 500 za taki z klimą)- orzełek zawsze daje radę! Gdzieś po drodze zgubiliśmy ludzi z naszego autokaru, ja wszedłem do pierwszego hotelu w centrum (z widokiem na Sheraton, hihi) i tam właśnie zdecydowaliśmy się zostać na pierwszą noc. 300SP/os. wydawało się ceną do zaakceptowania (ok 14pln), a zderzenie z Syrią dało nam tak po gębie, że postanowiliśmy na razie nie szukać niczego innego.
Jestem pod wrażeniem, tyle ciekawych miejsc, tyle wrażeń a na dodatek świetna pamięć. Myślę, że strona będzie cieszyła się dużym powodzeniem. Pozdrawiam