Aleppo. Tu nie Europa!

10 07 2008

Zhidżabowana Misia

Zhidżabowana Misia

Po ogarnięciu się i ochłodzeniu pod chrzęszczącym wiatrakiem, poszliśmy w miasto. Pierwszym celem był Umayad Mosque (zwany też Wielkim Meczetem Aleppo).

W ciągu 10 minut dotarliśmy do miejsca, gdzie stoi ten piękny budynek. Wejście do środka kosztowało nas 25SP/os (1,10pln), byliśmy ubrani po europejsku, więc otrzymaliśmy okrycia, które zasłaniały nasze ponętne ciała- widok niedozwolony w meczetach. Wewnątrz mieliśmy okazję zasmakować, jak biegnie życie w meczecie- trafiliśmy na moment, w którym Imam zaczynał wygłaszać nauki koraniczne. Wszystkiemu przysłuchiwała się garstka osób, z których część chwilę wcześniej się obudziła i usiadła na podłodze. Niektórzy z obecnych skupiali się na modlitwie, do nas przysiadł się Syryjczyk który poczęstował mnie cukierkiem i dał mi jeden, bym przekazał go Misi. Co jakiś czas powtarzał słowa Imama, przytakując im. Poklepywał też po ramieniu siedzącego obok mężczyznę, jakby chciał podkreślić ważne części przemówienia, którego słuchaliśmy.

Poszliśmy wgłąb meczetu, gdzie zagadała do nas młoda dama, bardzo ciekawa tego, skąd pochodzimy i co robimy w Syrii. Rozmowie przysłuchiwała się jej rodzina, wszyscy bardzo uśmiechnięci i wpatrzeni w nas jak w obrazki. Gdy już nasyciliśmy się rodzinnym i pokojowym klimatem meczetu, poszliśmy w stonę przyległego souq?u, czyli targu, liczącego sobie kilka tysięcy lat. Przechadzaliśmy się wśród pachnących sklepów z przyprawami, przyglądaliśmy się też baranim cielskom, zwisającym dumnie na hakach, wewnątrz stoisk z mięsem. Były też inne miłe widoki- mnóstwo pięknych materiałów, sklepy z fajami wodnymi i antykami…

Odpoczynek po modlitwie?

Odpoczynek po modlitwie?

Po wyjściu z cytadeli, dla ochłody poszliśmy na lody. Ceny- jak wszędzie w Syrii- bardzo znośne, od 5 do 30SP (czyli od 20gr do 1,30pln). Do wyboru są klasyczne lody w stylu naszych gałkowych, i takie zrobione na bazie zmrożonej wody (jak nam wytłumaczył sprzedawca ?Ice, but not cream?). Najedliśmy się ich sporo ?. Wieczorem postanowiliśmy pójść do knajpki, zapalić wśród miejscowych nargilę (zwaną też sziszą). Pytaliśmy przechodniów, gdzie można znaleźć takie miejsce- dzięki temu poznaliśmy młodą Syryjkę, której kuzyn wykłada język arabski na UW. Dziewczyna zwróciła naszą uwagę, bo nie miała na głowie hidżabu (nikabu) – co jest widokiem bardzo rzadkim w Aleppo. Chwilę później poznaliśmy też bardzo ciekawego gościa- z pochodzenia Ormianina, który dzieciństwo spędził w czeskiej Pradze. Do Aleppo przyjechał z Kaliforni, interesy robił w Syrii (znał arabski), miał żonę z Francji, a jego ulubionym zajęciem była naukia chińskiego. Obdarowani przez niego orzechami i słodyczami, poszliśmy dalej- szukać upragnionego szisza-baru.

Fajeczki i ploteczki

Fajeczki i ploteczki

Restauracji z sziszami jest sporo w centrum miasta, szczególnie w okolicy parku. My jednak chcieliśmy obczaić miejsce, gdzie chodzą lokalsi, nie bawiło nas palenie sziszy wśród innych turystów. Znaleźliśmy takie miejsce niedaleko naszego hotelu, i za 50SP (2,50pln) zajaralismy sobie lokalną, jabłkową mieszankę tytoniową. Obsługa była wyśmienita, co chwilę podawano nam herbatę i wodę mineralną, a do rozpalenia sziszy używano tam węgla drzewnego, przynoszonego prosto z paleniska. Co kilka minut podchodził do nas pan, który wymieniał spopielone kawałki węgla na nowiutkie, świeżutko sie żarzące. Wokół byli chyba sami Syryjczycy, w TV leciał mecz piłkarski (polska liga jest jednak na bardzo dobrym poziomie), a my relaksowaliśmy się po pierwszym, bardzo wyczerpującym dniu w arabskiej z krwi i kości Syrii…


Opcje

Info

1 Odpowiedź do “Aleppo. Tu nie Europa!”

25 03 2009
lukeon (10:26:43) :

“Ice but not cream” hehehe usmialem sie do lez :)

Odpowiedz

Możesz używać tagów : <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>